Zaczynamy sezon rowerowy
2023Sezon rowerowy to czas, na który wielu z nas czeka z niecierpliwością. Dla miłośników dwóch kółek to najlepszy czas do odkrywania nowych tras, cieszenia się naturą oraz poprawiania swojej kondycji. Jednak, aby w pełni wykorzystać potencjał sezonu rowerowego, warto odpowiednio się przygotować. W tym artykule podpowiemy, jakie ćwiczenia warto wykonywać, aby być gotowym na wyzwania sezonu, oraz zaprezentujemy pomysły na wyprawy rowerowe w 2023 roku, w tym na Green Velo.
Przygotowanie do sezonu rowerowego zaczynamy od ćwiczeń. Warto wykonywać ćwiczenia wzmacniające mięśnie brzucha, pleców i nóg. W ten sposób poprawimy naszą stabilność na rowerze i zminimalizujemy ryzyko kontuzji. Dobrze sprawdzą się także ćwiczenia kardio, takie jak bieganie czy jazda na rolkach, które pomogą w poprawie wydolności organizmu.
Po odpowiednim przygotowaniu fizycznym, czas na planowanie wypraw rowerowych. Jednym z najciekawszych wyzwań dla miłośników roweru jest trasa Green Velo, która w 2023 roku ma docelowo liczyć ponad 2000 km i przebiegać przez piękne tereny wschodniej Polski. Warto zaplanować wakacje lub długi weekend, aby w pełni cieszyć się tą trasą.
Jeśli natomiast zależy nam na krótszych, ale równie ciekawych wyprawach, warto zwrócić uwagę na trasy rowerowe w naszej okolicy. W Polsce mamy wiele ciekawych miejsc, które warto odkrywać na rowerze, takie jak m.in. Puszcza Białowieska, Kampinoski Park Narodowy czy Beskidy.
Nie zapominajmy również o innych ciekawych wydarzeniach rowerowych, które odbywają się w całej Polsce, takich jak m.in. Tour de Pologne czy Mazovia Tour. To doskonała okazja do poznania nowych ludzi, zmotywowania się do treningów oraz cieszenia się wspólną pasją.
W przypadku wyjazdów rowerowych ważne jest także przygotowanie odpowiedniego sprzętu. Przed wyjazdem warto zwrócić uwagę na stan naszego roweru, zrobić przegląd i naprawić ewentualne usterki. Dobrze jest też zadbać o wygodne i bezpieczne ubranie oraz akcesoria, takie jak kask, rękawice czy bidon.
Masa
2021Piątek-masa. Najszybsza i chyba najdłuższa na jakiej byłem. Niesamowite wydarzenie. Pojechaliśmy do ursusa. RR jak zwykle sie spisało:) Zbieraliśmy kilku typów z jezdni. Najgorzej jeden typ przyłował nosem i jeszcze warge rozcioł, przez resztą ochronił go kask. Ja oczywiście też leżałem. Pierwsza sytuacja była wtedy gdy typ jadący jakieś 1,5 metra przede mną nagle zachamował bo stwierdził że skręca. Ja mam spowalniacz tylni i hamulec przedni a dodatkowo trzymałem telefon. Najpierw tylni nacisnełem ale nic nie dało więc przedni co spowodowało że stanołem na kole i gleba prawie na typa:) Pozbierałem sie i jechałem dalej… Później jedziemy z wiaduktu i znów typ przede mną po hamulach. Na szczęście był troche dalej, ale reszta analogicznie tylko że teraz odpuściłem wcześniej przedni i ku mojemu zdziwieniu zaczołem jechać na przednim kole. Byłem w szoku… Na masie spotkałem wielu znajomych, typów których nie widzałem po kilka lat. Gdzieś w tłumie ukryła sie Cenee, wiem bo mi Pati powiedziała że Cie w domu nie było jeszcze dziś:) Poza tym od centrum goniła mnie grupka znajomych których informowałem gdzie jest masa. Dopadli ją w ursusie:) Ogólnie masa była super. Nie miałem siły jechać pod koniec, jak wróciłęm do domu to ze zmęczenia nie jadłem obiadu. Wstałem w nocy i zjadłem… Dziś rano kolega poszedł kupić rower a wcześniej wymyśliłem że fajnie by było pojechać na działke(tylko 80 km). Okazało sie że siostra też tam będzie… Jak wróciłem do domu zobaczyłem że Ania jest, myślałem że pojedzie do babci, a ja wtedy będe na wycieczce. Jak ona będzie w domu to mi głupio wyjeżdżać…. Szkoda że tak wyszło. Kiedyś na pewno pojedziemy razem na wycieczkę rowerową:*
Info
Wyprawy rowerem wyprawyrowelove.pl - biuro organizujące podróże rowerem po Polsce. Korzystam każdego roku z oferowanych wypraw.
Rower
2019Robert miał rower. Zwykły rower. Każdy mówił że ma lepszy i mu ciągle dokuczali, do czasu kiedy był wyścig rowerowy dla dzieci powyżej siódmego roku życia. Chłopiec jak każdy lubił wyzwania, więc, aby wygrać zapisał się na kurs dobrego rowerowania. Starał się mocno, ćwiczył codziennie, aż nadszedł dzień jak Robert mówił dzień wygranej. Szybko do garażu po rower wyskoczył i już go nie było. Na wspaniałym turnieju pokazał magie jego rowery. To cud, wygrałem. Każdemu było smutno, że mały chłopiec wygrał zaciętą walkę. Dzięki całodniowych treningach. Jako najmłodszy uczestnik dostał nagrodę. Wspaniały cudowny nowy rower. Każdy mu zazdrościł i już nie dokuczał. Wy też pamiętajcie marzeń swych nie opuszczajcie. To dla tych dzieci była nauczka. I dla innych co wam utrudniają wasze pragnienie też dostaną karę. Pamiętajcie wy też macie fantazje i marzenia nie rezygnujcie.
Zawody
2018W biurze zawodów pojawiam się o godzinie 11:45, już lekko podkręcony, bo zrobiłem 7km aby dojechać. Rowerek w stanie nadającym się do zawodów (nasmarowany, itd) spisywał się doskonale. Jeszcze jadą dzieciaki, ja za godzinke. W tym czasie oczywiście oglądanie Cannondale'ów, NRS'ów, Bomberów itd itp., wymiana zdań i takie tam, czyli wsunięcie banana, 2 batoników Corny :). W międzyczasie pojawia się mój tata z Anią, ale to nie jest istotne. 12:40. Już stoimy na starcie. Stoimy, my, czyli grupa wiekowa 15-19 + >31. Stoje w drugim rzędzie. Rozdanie numerków (40)i START! Słychać ten podniecający odgłoś zapięcia bloków w pedałach (szkoda, że nie u mnie :( ) i zgrzyt łańcuchów przy szybkim i nagłym przerzucaniu. Szybki lekki podjazd asfaltem, ostry zakręt w prawo i szybki zjazd w dół. Po czym szybki skręt w lewo w krzaki, ostre zakręty prawo lewo i zza krzaka wyłania się ogromny pniak na środku ściezki. Jedziemy w dużej grupce, ja prosto na pniak. Klamki do oporu, szybkie zerkniecie do tyłu, nikogo nie ma, ostry zjazd na lewo i omijam krzak mało co ocierając się o drzewo. Trasa znów leci w dół, ostro, ubitą ziemią z kamieniami, przecinamy strumyk po mostku i 90st w lewo na dłuuugi i nużący podjazd. Jeszcze jedziemy w zwartej grupie, ale powoli niektórzy wymiękają, a inni już daleko w przodzie. Ja pośrodku. Koniec podjazdu. Zjazd, taki długi jak podjazd. Cholerne kamienie, dają po dupie (dosłownie). Na liczniku ok 4 dych (ok, bo skurczybyk przestał działac na czas wyscigu :[ wrrr) Lecimy i szybkie zacisniecie klamek i zjazd przed mostkiem w doł i przeprawa przez strumyk dołem i znów pod góre na ścieżke. Dokrecamy w pedały i pog góre po dużych kamolach. Gdzie jest trasa?! Aaaa tu? Oł fak, bierzemy z buta i wąziutka scieżka między drzewami, potem przejazd przez alejke i dalej podjazdem między drzewami. Wyjazd na asfalt, aby po 20m skryć się na szybki zjazd w dół, wyskok przez krzaki na asfalt i dalej w dół, dół, dół. Jakby licznik działał... Pod 5 dych podchodziło, ostry zakret w lewo i pod górę, wyjazd na trawe, którą już do mety..... I tak 5 kółek po 3,5km. Powoli pnę się do góry, na ostatnim okrążeniu miałem za sobą czysto, przed sobą też nie ciekawie, nie było kogo gonić. Jechałem sam.

Wyprawy

Rower
